Dla Was — tych, którzy
wiernie śledzili tę historię.
Dziękuję.
Były dwie siostry: Noc i Śmierć,
Śmierć większa, a Noc mniejsza,
Noc była piękna jak sen, a Śmierć,
Śmierć była jeszcze piękniejsza.
— Konstanty Ildefons Gałczyński
C i s z a.
Żaden odgłos jej nie
zagłuszał. Trwała nieprzerwanie, zupełnie niewzruszenie. Chłonęła
wszystko — zupełnie jakby była tu na długo przed wszystkimi.
Zawsze. Trwoniła więc bez ustanku, aż strwoni wszystko. I
nie zostanie już nic. Niemniej lśniła pięknem. Dzikim żarem,
przebijającym się przez towarzyszącą jej Ciemność — rozległą,
przerażającą. Jakby wieczną. A wśród Ciszy i Ciemności
znalazła się ona. Zupełnie osamotniona. Wtedy Ciemność
p r z e m i n ę ł a.
Śniła?
Widziała
góry, najwyższe szczyty. Pokryte bielą, tak piękną, chyba nawet
miękką, być może mroźną. I rzeki, tak spokojne i wzburzone; o
ulotnej stabilności niby chmury, słońce, księżyc i gwiazdy,
doglądające pięknych krain. Cudowność
chwili przeważyła nad rozsądkiem, absorbując
bez końca. Świat wymalowany
spokojem i słodyczą przyciągał. Wołał,
nawet
po imieniu. Oddawała mu się w pełni, czując błogość.
Przez Ciszę przebijały się
głosy. Dziesiątki głosów. Jakieś zdania, właściwie to słowa.
Niegłośne. Szepty.
Nie była sama.
Obietnica
idylli wabiła zwinnie, niemal śpieszyła ku niej. Euforia
osaczała. Smutki
przeminęły, a Cisza już całkiem odeszła. Teraz echem brzmiało
jedynie jej imię.
Sakura.
Przepełnione
tchnieniem żywszym niż miłość, silniejszym niż więź,
magiczniejszym niż miliony gwiazd. I
nawet one nigdy tak cudownie nie wołały.
Przybyła
Światłość i już nic nie było takie
jak wcześniej. Blask
rozproszył cudowny widok,
przegonił go prędko. A w
samym źródle ujrzała najpiękniejszą twarz.
Ponownie
zapadła C i s z a.
Zatęsknią?
K O N I E C
Od
autorki: Liczę na to, że wybaczycie mi tak krótki epilog, ale dłuższy nie miałby sensu. Przyznam,
że ta historia w ostatnim czasie stała się dla mnie czymś ważnym.
Zdaję sobie sprawę, że fabuła nie należała do tych
porywających, ale od początku nie miała taka być. Celem było
zwrócenie uwagi na coś znacznie ważniejszego — na wartości w
życiu, które
sami ustalamy.
Przychodzimy na świat i nie wiemy, ile czasu nam podarowano. Nie
wiemy, kiedy pożegnamy się z tym — bądź co bądź — pięknym
miejscem. Sakura wiedziała, dlatego miała szansę dokończyć to,
co liczyło się dla niej najbardziej. Dlatego tutaj moja prośba do
Was wszystkich: korzystajcie z życia. Poświęcajcie się
wszystkiemu, co zajmuje ważne miejsce w Waszych sercach.
Zapewne część z Was zada
sobie pytania odnośnie pewnych aspektów tej fabuły. Nie bez powodu pozostawiłam niektóre sprawy w stanie otwartym. Kiedy odchodzimy z tego świata, życie
innych ludzi toczy się dalej. I jest wiele rzeczy, na które nigdy
nie poznamy odpowiedzi, dlatego warto dobrze przewartościować swoje
priorytety i korzystać z czasu, który nam podarowano.
Dziękuję
Aerix,
która pomagała w
budowaniu fabuły, a także nauczyła mnie wielu ważnych rzeczy
odnośnie tworzenia historii. Dziękuję Kejży,
która
dzielnie przedzierała
się przez kolejne zdania, wyłapując wszelkie błędy. Dziękuję
również Sasame oraz Sheeiren,
które po prostu są. Nawet
nie wiecie, jak Wasza obecność podnosi na duchu i jakiego daje kopa do działania!
Dziękuję
także Wam — wszystkim, którzy śledzili to opowiadanie. Zarówno
tym, którzy gdzieś tam się pojawili i zniknęli, jak i tym, którzy
zostali do samego końca. Komentującym, obserwującym, a także tym cichym. Bo
to właśnie dla Was mogę pisać i dzięki temu znajduję w sobie
siłę.
Tym
akcentem żegnam Sześć
godzin
i ślę całusy wszystkim! ♥
Przepiękne zakończenie ! Tak wspaniałego opowiadania, aż łezka zakręciła się w oku.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! ♥
UsuńZabiłaś mnie tym zakończeniem. W życiu nie spodziewałam się dostać czegoś takiego. Ale warto było. Czekam na dalsze historie. Szkoda, że nie wiemy, jak inni przyjęli śmierć Sakury, ale rozumiem całkowicie, dlaczego postanowiłaś to rozegrać w ten sposób. Dziękuję <3
OdpowiedzUsuńDo tej pory pisałam komentarze do tego opowiadania na Twojej stronie, ale tym razem nie chciałam walnąć żadnym spojlerem :D
No ale mam nadzieję, że jednak żyjesz, haha.
UsuńDziękuję bardzo! ♥
Smutn mi.
OdpowiedzUsuńPo prostu.
Ajć, przytulić? :c ♥
UsuńMożna. ♥
Usuń*tuli*
Usuń♥
Ale nabrałam chęci na napisanie kolejnej partówki z SakuSasu. :D
UsuńWięc chyba należą ci się podziękowania. ^^
I czekam na coś nowego od ciebie.
Ooo, to trzymam kciukasy i czekam na coś u Ciebie! ♥
UsuńA ode mnie jeszcze trochę, ale już niedługo :3
To opowiadanie zniszczyło mnie. W pozytywnym, smutnym sensie.
OdpowiedzUsuńCzapki z głów.
♥♥♥
UsuńJak to tak... Aż mi się marzy alternatywne zakończenie 😣 biorę chusteczki i idę płakać pod kołderke... I już nigdy z pod niej nie wyjdę!
OdpowiedzUsuńAlternatywnego zakończenia brak, Sakura nie żyje. Chlip.
UsuńA tak serio — ja to nawet mam wizję alternatywnej wersji całego opowiadania, ale jest to wizja na tyle porąbana, że wolałam tego oszczędzić i postawić na coś bardziej wartościowego. xD
O kur*a
OdpowiedzUsuńTo co tu się zadziało zgniotło w fotel, wyprało i wyrzuciło przez okno. Krótki epilog, a tyle uczuć w to wpisane... wow.
Wiesz, fajnie że określiłaś od początku, że Sakura ma umrzeć. Co czytałam jakieś opowiadanie niekoniecznie z Naruto - był motyw, że bohater umrze, a nagle okazuje się, że wyjdzie z tego zwycięsko. Przez te opowiadania też miałam nutkę nadziei, że z tego wyjdzie. Tu jednak umarła jak się określiłaś i to mi się spodobało (boże podoba mi się jak jedna z ulubionych postaci ginie - psychopatka ze mnie XD).
Motyw śmierci też pięknie opisany - najpierw niepewność co będzie po niej, a potem ulga, stało się, umarła, jest w lepszym miejscu.
Kurcze... życzę Ci więcej weny bo jak takie opowiadania masz tworzyć, to cholera jasna naładuje cię jak Megazord ale pisz więcej.
Powiem Ci, że miałam parę momentów, podczas których chciałam, żeby Sakura przeżyła. Ostatecznie stwierdziłam dwie rzeczy: 1. zawsze chciałam uśmiercić głównego bohatera, 2. to by miało o wiele mniej sensu, gdyby Sakura przeżyła. Także musiało się skończyć tak, a nie inaczej! xD
UsuńDziękuję! ♥
Brakło mi słów, a to się prawie w ogóle nie zdarza...
OdpowiedzUsuńCóż począć...
Szkoda mi Sasuke. Sakury też mi szkoda.
Wszystkiego mi szkoda.
Jak mogłaś... :<
Ps. Nie słuchaj, bredzę.
Epilog miażdżący; nikt nie mógłby opisać tego lepiej jak Ty teraz tutaj.
Pozdrawiam cieplutko.
Temira
Jeeeju, miód Twoje słowa!
Usuń(spoko, mnie też ich trochę szkoda)
Dziękuję bardzo! ♥
pochłonęłam całość w niecałą godzinę..
OdpowiedzUsuńMistrzostwo to mało powiedziane<3<3
ryczałam jak bóbr..
Dziękuję, bardzo mi miło ♥
UsuńI mam łzy w oczach! Pochłonęłam opowiadanie teraz, dzisiaj, nawet nie wiem ile czasu mi to zajęło...
OdpowiedzUsuńJuż bardzo dawno nie czytałam żadnego opowiadania SS, ani żadnego z uniwersum Naruto. Dzisiaj coś mnie kopnęło i znalazłam twoje "6 Godzin", które mnie powaliło... niby niewiadomo co się nie działo, to było tylko 6 godzin, ale wypełnione one były takimi emocjami! Dla mnie ta historia jest porywająca! Coś pięknego i bardzo smutnego zarazem. Piękne w tym wszystkim było to, że Sakura mogła się pożegnać choć z kilkoma najważniejszymi osobami, zostawić list pożegnalny... Ale nie! W sumie co w tym pięknego? Ech, to wszystko jest takie rozdzierające na pół, tu nie ma dobrego wyjścia... Chodzi mi o to, że np. ginąc na miejscu, jako potrącona przez auto, po prostu by odeszła i tyle. Nie zastanawiałaby się nad życiem, nad tym, czy czegoś nie zamknęła. Łubudubu, nie ma i tyle. Pozostałaby tylko pustka w życiu jej bliskich. A tu... musiała się zmagać z tym że umrze, z tą świadomością musiała przeżyć te kilka godzin, tak samo jej bliscy. Musieli już się z nią pożegnać za życia, widzieli jak umiera na ich oczach. Nie wiem co jest lepsze, niby każdy wolałaby się pożegnać, gdyby miał taką możliwość, ale czy na pewno?
Przed oczami mam teraz osoby leżące na onkologii lub innych oddziałach szpitalnych, które są już w takim stadium choroby, że wiadomo, że to już koniec i czekają... Co te osoby muszą przeżywać, co musi przeżywać ich rodzina? To jest straszne...
Jeśli chodzi o epilog (nie takiego się spodziewałam, hehe) jest świetny. Myślę że lepszego nie dało się zrobić. Przypomniała mi się rozmowa z moją przyjaciółką na temat śmierci, a właściwie życia po niej. To było w sierpniu, podczas nocy spadających gwiazd. Leżałyśmy i spoglądałyśmy na niebo, i jakoś rozmowa zeszła na taki, a nie inny temat. Ona ze spokojem w głosie oznajmiła, że całkiem możliwe, że po przejściu na drugą stronę osiągniemy nieskończone szczęście, sami się nim staniemy, wszechświat nas wypełni, a my wszechświat (coś w ten deseń to było powiedziane). A we mnie coś pękło, zapytałam się: "Jak to? Nie spotkamy się po drugiej stronie?" (miałam na myśli w sumie wszystkich ludzi, nie tylko nas dwie). Na co ona odparła: "Całkiem możliwe. Nie da się tego dokładnie wyobrazić, ale jeżeli staniemy się szczęściem, spełnieniem, to prawdopodbnie nie będziemy nikogo potrzebować". Z jednej strony myśl ta jest bardzo kusząca, odchodzimy w niebyt, a właściwie to w byt idealny, nie mamy żadnych trosk, po prostu jesteśmy i to nam wystarcza. Jakież to podobne do Sakury z epilogu! Ale z drugiej strony rodzi się we mnie bunt. Ja chcę spotkać tych, z którymi przyjdzie mi się pożegnać w czasie mojego życia. Chcę z nimi już być na zawsze. Czy jeśli kotka nie będzie, to będzie źle? Nie. Jednak myślę że jest to coś, czego my, ludzie żyjący, nie możemy ogarnąć i każdemu z nas przyjdzie się z tym osobiście zmierzyć. Smutno jest mi jednak trochę, gdy pomyślę, że odchodząc mogę zapomnieć o wszystkich tych, których zostawiam, będę egoistycznie szczęśliwa, podczas gdy inni zostaną pogrążeni w smutku... ech, jest to ciężki temat...
Przepraszam za aż takie rozpisanie się! Mam nadzieję że w miarę jasno to wszystko napisałam, bo piszę pod wpływem emocji. Gratuluję opowiadania, jak widać, skłoniło mnie do przemyśleń i myślę że wszystkich je czytających. Dziękuję Ci! I biegnę przytulić wszystkich moich bliskich i powiedzieć im, że ich kocham!
Kurde no! Głupia autokorekta! Tam nie ma być żadnego kotka! Chociaż fajnie byłoby spotkać wszystkie kotki tego czy innego świata w życiu wiecznym :) Miało być: "Czy jeśli tak nie będzie, to będzie źle?".
UsuńTwój komentarz bardzo, bardzo mocno mnie wzruszył, naprawdę. Świadomość, że to opowiadanie rzeczywiście skłania do takich refleksji jest budująca. Aż poczułam, że mam dla kogo pisać. Te rozważania na temat śmierci... Piękne, a zarazem smutne — ale chyba właśnie taka jest śmierć.
UsuńCo do kotka — faktycznie, to byłoby naprawdę miłe spotkać kotki po drugiej stronie. I szczeniaczki!
Dziękuję Ci za ten komentarz, Sefio! Aż cieplej na serduszku się zrobiło. ♥
Pozdrawiam serdecznie!
To było przepiękne.
OdpowiedzUsuńW tym chaosie emocji, nie potrafię dobrać odpowiednich słów. Czuję zagubienie, zaprzeczenie, nadzieję, zrozumienie. To, jak piękną treść przekazałaś nam wszystkim... Nie można przekazać słowami. To trzeba poczuć, przeczytać. I dziękuję Ci, że napisałaś coś tak wspaniałego.
Może nie śledziłam całości historii, tydzień po tygodniu, bo tak naprawdę pochłonęłam ją teraz. Dosłownie sekundę temu skończyłam i komentuję, póki wszystko jest tak świeże.
Początkowo byłam wzburzona, jak można tak marnować ostatnie godziny. Ale płacz, rozpacz po tym, co mogło być, a co się nie wydarzyło... Nikt nigdy nie wie, jak zareaguje. I to, jak bardzo to wszystko pasowało do Sakury, zachowanie Sasuke do jego charakteru, nadało temu indywidualne charakter. Ale oprócz tej indywidualności, jest również coś o wiele więcej, co, całkowicie, dotrze do innych. A przynajmniej o mnie dotarło, a bardzo tego potrzebowałam.
Ah, i o tym muszę wspomnieć! Scena miłości między tamtą dwójką mnie całkowicie pochłonęła. Pod koniec szóstej godziny miałam łzy w oczach.
Przepraszam, może za nieskładność. Usprawiedliwiam się, że to jednak nie moja wina! To było cudowne, ot co. Pierwszy raz przeczytałam coś spod Twojej ręki i muszę powiedzieć, że z chęcią popatrzę, co tam jeszcze skrywasz.
Ale wzniośle napisałam ten komentarz, och, kurczę.
Życzę dużo weny, pozdrawiam serdecznie! c:
Ah, jeśli się nie pogniewasz, pozwolę sobie dodać Twojego bloga do moich linków. :)
UsuńNa początek baaardzo przepraszam, że odpisuję po takim czasie! Jejciu, kolejny komentarz, który mnie wzruszył. Przyznam szczerze, że miałam nadzieję na wywołanie refleksji i wiru emocjonalnego u czytelników. Dobrze jest mieć świadomość, że to co się tworzy tak bardzo dociera do odbiorcy.
UsuńDziękuję za ten komentarz i pozdrawiam! ♥
Hejooooo!!!!
OdpowiedzUsuńCzy Ty mnie jeszcze pamiętasz? Powiedz, że tak!!!
Tak, oto jaa!
Wróciłam, połknęłam te rozdziały i woooow. Kłaniam Ci się nisko, aż nosem zamiatałabym podłogę, gdybym tylko mogła aż tak się pochylić.
Dziękuję za to, że jesteś. Za to, że tworzysz! Nie poddałaś się i dalej można poczytać coś wspaniałego. Historia Sakury z tego opowiadania... bardzo smutna. Trochę mnie przygnębiła, bo naprawdę myślałam, że to wszystko okaże się być zwykłą pomyłką. Niemniej jednak wykonałaś kawał wspaniałej roboty. 6 h wystarczyło by zamknąć opowiadania. Jeśli mam być szczera to trochę nie wierzyłam, że dasz radę... Za co przepraszaam!
Wszystko przeczytane jednym tchem... Mam nadzieję, że jeszcze będę mogła coś Twojego poczytać.
To co już pisze zaczyna nie mieć sensu, więc kończę, ale serio szacun. Mi jeszcze nie udało się nic zakończyć ;c
Buziaki
Linki
Dziękuję bardzo za podziękowania. Miałam pojawić się tutaj już dawno, ale odkładałam czytanie na bok. Zresztą dobrze wiesz, jak to u mnie bywało.
OdpowiedzUsuńI dobrze wiesz, że uwielbiam twój styl. Jest dojrzały (dojrzalszy nawet niż ja! - absurd). I uwielbiam wszystko, co wychodzi spod twojej rąsi.
Ale to opowiadanie... Nie umiem tego opisać. Już nie chodzi nawet o fabułę, ale o zawartość metoryczną.
Czytam wszystko 01.01.2018 i... To co jest końcówką, jest pięknym przesłaniem na nowy rok. Dziękuję, że trafiłam tu w odpowiednim dla mnie czasie, nie wcześniej, nie później. Możliwe, że dobrze, że zwlekałam z przeczytaniem tego cuda.
Bo to już nie proza, a dotyk czegoś znacznie głębszego. Uczuć. Nieba i piekła. Cudowny dotyk, który choć trochę złagodził moja zranioną duszę. Dziękuję ♥
Dziękuję za coś tak pięknego.
Twoja Sasamcia
Sprawdzam, czy się komentarz doda XDD
UsuńCzytam to opowiadanie już nie wiem który raz! Wracam tutaj co jakiś czas! :) I za każdym razem płaczę. Dziękuję Ci za te emocje! Potrafisz niesamowicie pisać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!